Jak na razie, dorobek punktowy legnickiej Miedzi w I lidze prezentuje się skromnie. Po remisie z Sandecją Nowy Sącz, strata do lidera wzrosła do sześciu punktów.
Do tej pory, największe osiągnięcie piłkarskie podopiecznych Wojciecha Stawowego to wygrana GKS-em Katowice (4:2) z drugiej kolejki. Spotkanie pod kątem wyniku było lustrzanym odbiciem inauguracyjnego meczu z Olimpią Grudziądz.
Tymczasem w trzeciej kolejce, zespół poniósł drugą porażkę sezonu (2:0), ulegając na wyjeździe podwarszawskiemu Dolcanowi Ząbki. Natomiast pierwsza wyprawa sezonu do Małopolski na mecz z Sandecją zakończyła się remisem 1:1.
Jedynego gola spotkania dla gości ustrzelił Mateusz Szczepaniak, ale Miedź mogła nawet wywieźć z nowosądecczyzny komplet punktów – rzutu karnego nie wykorzystał niestety Marcin Garuch.
Trener Stawowy wytknął właśnie słabość przy stałych fragmentach gry jako główną bolączkę drużyny. Zadziałało to w obie strony, bowiem grająca w osłabieniu Sandecja właśnie w takiej sytuacji zdobyła wyrównującego gola.
„Musimy być bardziej odpowiedzialni przy stałych fragmentach, bo błąd w kryciu indywidualnym zaważył dziś na stracie punktów”, stwierdził, cytowany przez oficjalny serwis Miedzi .
„W meczu z Sandecją mieliśmy sytuacje, po których powinny wpaść kolejne gole i powinniśmy ten mecz wygrać. Ten remis to dla nas porażka”, dodał.
Jak na razie, najmocniejsze spotkanie Miedź rozegrała w drugiej kolejce, strzelając GKS-owi Katowice cztery bramki. Szczególne wrażenie zrobiła pierwsza połowa tamtego spotkania, w której Miedź kompletnie kontrolowała przebieg gry, w ogóle nie dopuszczając rywali do groźnych sytuacji.
Niestety, po przerwie przyszła chwila grozy rodem z Grudziądza, bowiem katowiczanie w ciągu dwóch minut doprowadzili do remisu 2:2. Był to jednak krótki przebłysk, a Miedź mogła wygrać nawet jeszcze wyższym wynikiem, jeśli tylko nadarzające się okazje zostałyby lepiej wykorzystane.
To właśnie zbyt częste przepuszczanie okazji do strzału i słabość w stałych fragmentach wydaje się obecnie najbardziej spowalniać drużynę. Cieszyć może jednak duża aktywność piłkarzy, którzy nie boją się atakować, bowiem przy lepszej skuteczności taka postawa będzie procentować.
Trener Stawowy w swojej poprzedniej drużynie (Cracovia) jako jeden z nielicznych szkoleniowców w Polsce stosował atak pozycyjny, co nazywać zaczęto ‘krakowską tiki-taką’. Pasy może nie zdobywały dużej ilości bramek (bilans 37-43), ale zapewniły sobie przetrwanie.
Szkopuł w tym, że Miedzi zależy na więcej niż tylko przetrwaniu. Nie ma oczywiście wątpliwości, że awans walka o wejście do Ekstraklasy wymagać będzie poprawy i udoskonalenia wprowadzanego przez Stawowego systemu gry kombinacyjnej.
Na razie w pierwszoligowej tabeli prowadzenie trzyma zespół Termalica Bruk-Bet Niecierza (10 pkt), którego jedyną plamą jest na razie remis Dolcanem w czwartej kolejce. Na drugiej lokacie plasuje się za to Stomil Olsztyn.
Miedź plasuje się obecnie na 14. miejscu, a w najbliższej kolejce grać będzie ze znajdującym się o jedno miejsce niżej GKS-em Tychy. Tyszanie jeszcze nie wygrali żadnego spotkania, trzykrotnie remisując.
Dla Miedzi zadaniem na ten mecz jest wygrana, tym bardziej że już w połowie września czekają kolejne spotkania ze Stomilem oraz Termaliką. W obecnej chwili, po raz kolejny typowania bet365 wysoko oceniają pozycję drużyny Termaliki w walce o awans.
Miedź od pozycji faworyta dzieli jeszcze sporo.
źródło: flickr.com; licencja: Creative Commons