Osiemnaście dni, kilka miejscowości, wiele dworów, pałaców i jeden obóz koncentracyjny. W Gross-Rosen Gerhard von Richthofen, wnuk właściciela ziemi, na której powstał ten obóz, po raz pierwszy w życiu zmierzył się z tym miejscem, stanął twarzą w twarz z tym, co w nim zobaczył, i z jakże trudnym faktem z wielowiekowej historii tego szlacheckiego niemieckiego rodu.
Piękne i mroczne karty rodzinnej historii
Gerhard i Christina von Richthofenowie przyjechali do Polski w lipcu, by odwiedzić z kamerą i aparatem miejsca znaczące w historii przodków Gerharda. Rodzina von Richthofenów mieszkała na Dolnym Śląsku przez wiele stuleci wnosząc znaczący wkład w jego rozwój i mając ogromny wpływ na infrastrukturę. – Była to pierwsza podróż filmowa w ramach projektu męża, który chce nakręcić film dokumentalny o swojej rodzinie – opowiada Christina, towarzysząca Gerhardowi i dokumentująca jego pracę na fotografiach. – Dokument ma być gotowy w przyszłym roku, latem.
W ciągu osiemnastu dni para odwiedziła wiele miejsc, które pojawią się w filmie produkowanym przez studio Gerharda Centaurusfilm. Obejrzeli i sfilmowali dwory i pałace w Udaninie, Snowidzy, Bartoszówku i Targoszynie, a także tamtejsze kościoły i cmentarze. Zwiedzili też okoliczne miasta, w których ich przodkowie mieszkali i pracowali, takie jak Jawor, Legnica, Strzegom, Świdnica i Wrocław.
– Trudno ogólnie opisać wrażenia z tej wizyty, ponieważ te miejsca są tak różne – mówi Gerhard von Richthofen. – Widzieliśmy wiele dziedzictwa kulturowego, wiele wspaniałych starych budynków, piękne parki z bujną przyrodą i przyjaznymi ludźmi. Ale w niektórych miejscach napotkaliśmy również rozkład i zniszczenie. I zmierzyliśmy się z mroczną rzeczywistością Rogoźnicy, która należała do ziem mojego dziadka…
Wizyta w tym miejscu, przejście przez słynną bramę z napisem „Arbeit Macht Frei” (praca czyni wolnym), zwiedzenie muzeum, było dla Gerharda i Christiny trudną lekcją historii ludzkości, w której niechlubną rolę odegrał Georg, dziadek Gerharda.
Gross-Rosen – rozwiązaniem tajemnicy jest pamięć
Obóz koncentracyjny Gross-Rosen w Rogoźnicy uruchomiono w sierpniu 1940 roku. Do 1945 roku w nim i w jego kilkuset filiach rozsianych po całym Dolnym Śląsku było więzionych i zmuszanych do katorżniczej pracy, m.in. w kamieniołomach, 125 tysięcy więźniów z niemal wszystkich krajów europejskich, w większości byli to Żydzi, ale nie tylko. Około 40 tysięcy straciło w nich życie. Umierali wycieńczeni pracą, z głodu, w wyniku chorób lub zakatowani przez nazistowską załogę obozu.
Gerhard von Richthofen odwiedził obóz ze względu na związek tego miejsca z jego dziadkiem. To trudna część historii rodziny, ponieważ ziemia pod budowę obozu Gross-Rosen została wydzierżawiona przez nazistów od jego dziadka, Georga. W polskich źródłach powielana jest informacja, że rodzina nie wybaczyła Georgowi tego czynu do dnia jego śmierci w 1950 r. i Gerhard, zapytany o to, jest zdziwiony i wątpi w prawdziwość tej informacji. Bo czy Georg przekazał ziemię z własnej woli, czy został do tego nakłoniony, dziś nikt tego nie wie. Fakt jednak pozostaje faktem i jest to bardzo trudne doświadczenie dla całej rodziny von Richthofenów, która – co ważne – nigdy nie próbowała tego faktu przemilczeć i przez te wszystkie lata się z nim mierzy.
Wspomnieniowa podróż Christiny i Gerharda do Polski nie jest pierwszą, jaką odbyli członkowie rodziny von Richthofenów. W 1992 r. potomkowie tej mieszkającej przez wieki na Dolnym Śląsku niemieckiej szlachty przyjechali tu po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej. Odwiedzili 36 miejsc powiązanych z ich rodem, między innymi także Gross-Rosen, za którego istnienie czują się do dziś moralnie odpowiedzialni. Jej przedstawiciele złożyli tu wieniec z inskrypcją „Das Gehemnis der Erlősung heiβt Erinnerung” (pol. „Sekretem zbawienia jest pamięć”).
Jednym z miejsc, które znalazło się na trasie ich podróży, podobnie jak teraz na trasie podróży Christiny i Gerharda, był Targoszyn. Zwiedzili tamtejszy pałac i majątek, którego ostatnimi właścicielami byli Manfred i Luiza von Richthofenowie, a także wzięli udział w mszy w targoszyńskim kościele.
Spotkanie w Targoszynie z Fundacją Marysieńka
Dokument Gerharda to film biograficzny o rodzinie von Richthofenów od jej początków w XVI wieku do dziś. Nakręcił wiele godzin materiału w miejscach istotnych dla tej historii. Jednym z nich jest Targoszyn, dokąd małżeństwo dotarło 9 lipca, by spotkać się z Marią i Łukaszem Jurkami, założycielami Fundacji Marysieńka, która od trzech lat opiekuje się parkiem i pałacem. – Bardzo nam było miło gościć panią Christinę i pana Gerharda – mówi Łukasz Jurek, prezes fundacji. – Staramy się ze wszystkich sił ocalić ten piękny, zabytkowy pałac przez degradacją, więc każda osoba, która w jakiejkolwiek formie zaangażuje się w nasze działania, choćby nawet właśnie poprzez pokazanie tego miejsca, jest bardzo cenna.
Zapytaliśmy niemieckich gości Targoszyna, co myślą o pałacu i czy ich zdaniem Fundacji Marysieńka uda się doprowadzić do jego renowacji. – Nie jest łatwo na to odpowiedzieć, a my nie jesteśmy prorokami! – uśmiechają się Christina i Gerhard. – Ale spotkaliśmy bardzo zmotywowane osoby, które naprawdę chcą, aby tak się stało, a pomysły na połączenie galerii sztuki i projektów społecznych są świetne! Życzymy fundacji wszystkiego najlepszego i sukcesów.
Film, który kręci Gerhard, zostanie pokazany rodzinie i przyjaciołom, a zapewne także szerszej publiczności, jesienią przyszłego roku.
Tekst powstał w Fundacji Marysieńka (marysienka.org)
FOT. FUNDACJA MARYSIEŃKA