Co miesiąc w autobusach legnickiego MPK kontrolerzy przyłapują na jeździe bez biletu półtora tysiąca osób. Część gapowiczów liczy, że sprawa się rozmyje lub przewoźnik nie da rady ściągnąć z nich należności. To złudzenie. W końcu wielu przychodzi zapłacić kilkakrotnie wyższą sumę niż naliczona na początku. Notoryczną jazdę bez biletu można też odsiedzieć w areszcie.
Przypadek pasażera X., wcale nie najdrastyczniejszy: w listopadzie 2010 roku jechał bez biletu i został spisany przez kontrolera z Lespinu. W takich sytuacjach tzw. opłata dodatkowa (nazywana powszechnie mandatem za jazdę na gapę) wynosi 105 złotych plus cena biletu. Pan X miesiącami zwlekał z uregulowaniem długu, nie reagował na wezwania, lekceważył ostrzeżenia. Licznik z odsetkami bił, a kiedy w połowie bieżącego roku sprawa trafiła w końcu do sądu i doszło do egzekucji komorniczej, należność urosła do 651, 87 zł.
- To nie jest odosobniona sytuacja ? twierdzi Justyna Kamieniarz, główny specjalista do spraw kontroli i windykacji. – Takich ludzi jest wielu. Od tych, którzy nagminnie jeżdżą na gapę, kontrolerzy słyszą często: ?I tak nic mi nie zrobicie?, ?I tak ze mnie nie ściągniecie?. Z czasem boleśnie przekonują się, że nie mieli racji.
Osoby biedne liczą, że bieda ich ochroni, bo jeśli nawet przyjdzie komornik, nie będzie miał z czego ściągnąć należności. Nawet jeśli tak jest, to powinni mieć świadomość, że niewyegzekwowany dług nie zniknie. Co najmniej przez 10 lat będzie ciążył nad nimi, pomnażany o odsetki, a jeśli kiedykolwiek zaczną legalną pracę, cała należność zostanie potrącona z ich konta.
Gapowicze nie wiedzą też, że gdy kontroler przyłapie ich w autobusie po raz trzeci, trafią na listę tzw. notoryków, co oznacza poważne problemy. Ich sprawa zostanie wówczas skierowana do sądu, który ma prawo zamienić trudną do ściągnięcia karę finansową na areszt. Za uporczywą jazdę bez biletu można więc trafić za kratki.
Spośród przyłapanych na jeździe autobusem bez biletu sporą grupę stanowią dzieci i młodzież. Część z nich boi się potem przyznać w domu, że została spisana, ukrywa prawdę, a nieuregulowany rachunek rośnie i rośnie. Rodzice dowiadują się o problemie, kiedy dług urasta kilkakrotnie i dochodzi do wszczęcia egzekucji.
- Jeśli rodzice chcą uniknąć podobnych obaw, mogą przyjść do naszego biura w MPK i poprosić o sprawdzenie, czy ich dziecko funkcjonuje w systemie. Bez problemu udzielimy takiej informacji ? deklaruje Justyna Kamieniarz.
Z zapłaceniem tzw. opłaty dodatkowej za jazdę bez biletu nie warto zwlekać. Jeśli gapowicz ureguluje zobowiązanie w ciągu siedmiu dni od wystawienia mandatu, będzie go to kosztować 105 złotych (plus wartość biletu). Po 7 dniach należność wzrasta do 150 zł (plus wartość biletu). Do tego dochodzą koszty wezwania (27 zł).
Jeśli pasażer zlekceważy wezwanie, może spodziewać się w domu wizyty egzekutorów. Przyjdą, aby ostrzec go przed konsekwencjami i ewentualnie uzgodnić warunki spłaty długu w ratach. Jeśli i to nie zda się na nic, Lespin sporządzi elektroniczny pozew sądowy i złoży go w Sądzie Rejonowym w Lublinie. Na jego podstawie sąd wydaje nakaz sądowy, co będzie kosztować dodatkowo 90 złotych.
Na tym etapie pasażer ma jeszcze dwa tygodnie aby zareagować, nim sprawa trafi do komornika. To ostatni dzwonek, by uniknąć lawinowego wzrostu należności.
Tylko w grudniu pasażerowie MPK, którzy przez jazdę bez biletu i opieszałość w płaceniu mandatu wplątali się w tego rodzaju problemy, mają szansę wyjść z nich stosunkowo niewielkim kosztem. Justyna Kamieniarz deklaruje, że jeśli z własnej inicjatywy zgłoszą się do Lespinu, zadeklarują spłatę należności w ratach i uiszczą pierwszą z nich, to firma odstąpi od egzekucji sądowej i naliczania odsetek. Warto nie zaprzepaścić takiej szansy.
Justyna Kamieniarz zwraca uwagę, że mniejsza ilość uczciwych pasażerów może oznaczać obniżenie jakości usług świadczonych przez MPK.
Drukuj
Email
