Przed Sądem Rejonowym w Legnicy toczy się proces byłej dyrektorki legnickiego szpitala i dwóch prezesów spółki z wybrzeża, z którą w 2015 roku roku podpisała 10-letni kontrakt na świadczenie usług diagnostyki obrazowej. O zarzutach wobec oskarżonych mówi prokurator Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Akt oskarżenia powstał w Prokuraturze Okręgowej w Legnicy i jeszcze pod koniec ubiegłego roku został skierowany do sądu. Proces toczył się cicho. Dopiero wczoraj, gdy Radio Wrocław poinformowało o zarzutach wobec Krystyny B., wokół tej sprawy zrobiło się gorąco. W mediach nie brak głosów, że działania podporządkowanej PiS-owi prokuratury są motywowane politycznie, bo eksdyrektor jest radną Koalicji Obywatelskiej, należy do Platformy Obywatelskiej.
- Prokuratura Okręgowa w Legnicy podtrzymuje zarzuty sformułowane w akcie oskarżenia – mówi Lidia Tkaczyszyn. – Wszystkie są związane z konkursem ofert na wykonywanie świadczeń zdrowotnych z zakresu radiologii i radiodiagnostyki przeprowadzonym przez Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Legnicy w 2015 roku. Byłej dyrektor szpitala zarzuca się, że przesłuchiwana w toku śledztwa w charakterze świadka złożyła fałszywe zeznania na okoliczność znajomości z prezesami dwóch spółek medycznych z wybrzeża, zakresu tej znajomości, utrzymywanych kontaktów a także ich wspólnego wyjazdu po wygranym konkursie do Stanów Zjednoczonych.
Prawdę na temat tej znajomości ukrywali też obaj współoskarżeni prezesi, więc i oni mają wpisane do aktu oskarżenia zarzuty składania w śledztwie fałszywych zeznań. Gdy w 2015 roku ważyły się losy legnickiego kontraktu, jeden był prezesem uczestniczącej w konkursie spółki medycznej. Drugi występował jako jej reprezentant, a kilka miesięcy później został powołany na jej prezesa.
- Jeden z mężczyzn ma postawiony zarzut wyłudzenia poświadczenia nieprawdy od komisji konkursowej w szpitalu w zakresie zdolności kredytowej spółki – kontynuje prokurator Lidia Tkaczyszyn.
O co chodzi? Żeby stanąć do konkursu na świadczenie usług dla szpitala należało spełnić szereg formalnych wymogów. Jednym z nich był wymóg wykazania na rachunku oferenta środków w wysokości co najmniej 1,5 mln zł. Według Lidii Tkaczyszyn, faktyczna zdolność kredytowa spółki w tamtym czasie wynosiła zaledwie trzydzieści kilka tysięcy złotych. Prokuratura dowodzi w sądzie, że aby uzyskać z komisji konkurowej potwierdzenie posiadania odpowiedniej zdolności kredytowej, dokonano chwilowych przelewów pieniędzy od różnych podmiotów z wybrzeża i nie tylko. W chwili badania rachunku było na nim ok. 1,6 mln zł. Środki zostały potem wycofane, np. pod pretekstem omyłkowego przelewu. Ale ten podstęp wystarczył, aby komisja konkursowa doszła do przekonania, że oferent spełnia warunki konkursu.
- Poza tym prokurator zarzuca obu prezesom szereg czynów przeciwko ustawie o rachunkowości, a mianowicie niezłożenie rocznych sprawozdań finansowych tej i innych spółek medycznych mających siedzibę na wybrzeżu – mówi prokurator Lidia Tkaczyszyn.
Śledczy nie znaleźli jakichkolwiek dowodów, by ewentualna znajomość byłej dyrektor szpitala z prezesami spółki z wybrzeża wpłynęła na wynik konkursu. W 2015 roku zwyciężyła oferta korzystniejsza pod każdym względem: finansowym, technologicznym. Krystyna B. w Radiu Wrocław zapewnia, że nigdy nie działała na szkodę szpitala, nie utrzymywała kontaktów towarzyskich z żadnym ze współoskarżonych prezesów, a ich znajomość – wbrew twierdzeniom prokuratury – ograniczała się do kilku spotkań przy okazji sympozjów naukowych.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Drukuj
Email
