Performatywne czytanie “Chorego z urojenia” wyreżyserowane w Teatrze Modrzejewskiej przez Łukasza Kosa zamieniło się w aktorką jazdę po bandzie.
Od kilku miesięcy Teatr Modrzejewskiej szuka komedii. Wypróbowuje sztuki Fredry, Lewina, Molera bardziej na sobie (aktorach, realizatorach) niż na widzach, bo z uwagi na lockdown te przymiarki muszą odbywać się przy pustej sali, w trybie online.
W performatywnych czytaniach realizowanych przez w Legnicy aktorzy nie ograniczają się do podawania na głos tekstu ze skryptu. Wchodzą w przypisane sobie role, grają, używają kostiumów, szczątkowej scenografii, na ogół jest też muzyka, przez co można traktować te wydarzenia jako szkice do spektakli. Jest przy tym mnóstwo zabawy, improwizacji i wariactw, na które w pełnoprawnym przedstawieniu realizatorzy pewnie nie mogliby sobie pozwolić. Z punktu widzenia widza, to na tym – czyli na swego rodzaju nieprzewidywalności albo, mówiąc wprost, szaleństwie – zasadza się atrakcyjność projektu “Modrzejewska szuka komedii”.
Zasiadając w sobotę przed ekranem nie spodziewałem się jednak, że performatywne czytanie “Chorego z urojenia” dostarczy mi aż tyle frajdy. Wymyślona przez Moliera ponad 300 lat temu sztuka opiera się na dość przewdywalnym schemacie fabularnym. To opowieść o starym hipochondyku zamierzającym wydać córkę za lekarza, jego obłudnej żonie, nieszczęśliwie zakochanej parze i sprytnej służącej, która widząc to wszystko bierze sprawy w swoje ręce i doprowadza do szczęśliwego finału. Reżyser Łukasz Kos z aktorami Teatru Modrzejewskiej bawią się tekstem Molera w świetnym, ale oldskulowym, tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego. W ich wersji akcja “Chorego z urojenia” dzieje się współcześnie, co staje się dodatkowym źródłem komizmu.
Nie tylko ja się dobrze bawiłem. Nawet aktorom na scenie trudno było powstrzymać śmiech, gdy Kleant (Robert Gulaczyk) z Anielą (Aleksandra Listwan) odgrywali przed ojcem oraz zalotnikiem romantyczną partię z opery o miłości młodego pasterza do pasterki. Oboje mocne szarżowali, ale efekt był znakomity. Fantastycznie sprawdził się Bogdan Grzeszczak w roli sknerowatego i zgrzędliwego Argana oraz Anita Poddębniak jako jego służąca. Odziani w lekarskie kitle Rafał Derkacz z doklejonym wąsem i Paweł Wolak w peruce mogliby nic nie mówić, tylko stać na scenie, a już byłoby zabawnie. Podobnie rzecz się ma z Mateuszem Krzykiem. Do łez ubawiła mnie Zuza Motorniuk w śpiewanym w operowym stylu interludium pomiędzy aktami. Creme a la creme tego przedstawienia to dynamiczna, rozwibrowana, transowa, szamańska scena egzaminu na medyka. Znakomita.
Szalone to było. I szalenie mi się podobało.
Piotr Kanikowski
FOT. TEATR MODRZEJWSKIEJ