Prawie cztery godziny trwało przesłuchanie byłego prezesa Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Legnicy, świadka w procesie czworga oskarżonych o znęcanie się nad ptakami, gadami i małpkami z miejskiej palmiarni. Według Bogusława Grabonia, zwierzętom nie działa się krzywda a prokuratura zadziałała pochopnie.
Za to, co wydarzyło się w palmiarni od rozpoczęcia remontu w lutym 2020 r do 27 maja 2022 r., część legniczan chętnie posadziłaby w ławie oskarżonych Bogusława Grabonia właśnie i ówczesnego prezydenta Legnicy Tadeusza Krzakowskiego. Wiemy, że Prokuratura Rejonowa w Legnicy analizowała taką możliwość, ostatecznie uznała jednak, że bezpośrednią odpowiedzialność za cierpienia i śmierć zwierząt ponoszą dwie kierowniczki palmiarni (Iryna D., Magdalena N.), ogrodnik miejska (Henryka Z.) oraz lekarz weterynarii (Witold Z.). To ta czwórka została objęta aktem oskarżenia.
Z jego treści nie wynika, by znęcali się nad zwierzętami tak jak np. okrutny gospodarz, który zwyczajnie bije lub głodzi psa. Raczej dopuścili do przetrzymywania ich w warunkach nie zabezpieczających podstawowych potrzeb bytowych dla poszczególnych gatunków, przyczyniając się do cierpienia lub śmierci. Według ustaleń prokuratury, w związku z remontem głównego pawilonu egzotyczne ptaki, małpki i gady stłoczono w małych, zawilgoconych i zagrzybionych i pozbawionych wentylacji pomieszczeniach po szatni, w warunkach uniemożliwiających utrzymanie odpowiedniej temperatury czy wilgotności powietrza, w prowizorycznych, ciasnych klatkach. W okresie od lutego 2020 roku do listopada 2021 roku padło 30 sztuk. Te, które ocalały do 27 maja 2022 roku, decyzją Prokuratury Rejonowej w Legnicy zostały w trybie interwencyjnym przekazane pod opiekę Ogrodowi Zoologicznemu w Poznaniu.
Gmina Legnica płaciła spółce, którą kierował Bogusław Graboń, za opiekę nad florą i fauną w palmiarni. Miesięczny ryczałt był niski i nie pokrywał połowy kosztów ponoszonych przez LPGK na ten cel. Jak zeznał w sądzie eksprezes, ówczesna wiceprezydent Legnicy Jadwiga Zienkiewicz uważała, że skoro spółka jest w stu procentach własnością miasta, to straty z tytułu prowadzenia schroniska czy opieki nad palmiarnią może pokrywać zyskami z pozostałej działalności, głównie odbierania i transportu odpadów. Mimo tego LPGK nie oszczędzało na karmie dla zwierząt czy ogrzewaniu pomieszczeń, w których trzymano zwierzęta.
Chyba najciekawsze ze złożonych dziś w sądzie zeznań Bogusława Grabonia były te fragmenty, w których opowiadał, jak zapadała decyzja o tymczasowym przeniesieniu zwierząt z pawilonu głównego do pomieszczeń gospodarczych użytkowanych wcześnie jako szatnia dla pracowników palmiarni. Według byłego prezesa, podjęto ją w Wydziale Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miasta w Legnicy, gdzie dyrektorem była przełożona oskarżonej Henryki Z. Bożena Czerwińska. Konieczne było położenie nowej instalacji elektrycznej, bo stara uniemożliwiała podłączenie grzejników, więc LPGK na własny koszt przeprowadziło szybki remont.
- Spółka była zapewniana, że okres przebywania zwierząt w tych pomieszczeniach będzie wynosił od 3 do 6 miesięcy – mówił w sądzie Bogusław Graboń.
Ostatecznie w tych prowizorycznych warunkach zwierzęta trzymano przez około 26 miesięcy, do czasu interwencji prokuratury. Remont palmiarni wciąż trwa i nie zakończy się szybko – do wykonania pozostaje skomplikowana operacja wzmocnienia metalowej konstrukcji i wymiany pokrycia z poliwęglanu na bezpieczne szkło.
Zatem to administracja byłego prezydenta Tadeusza Krzakowskiego kazała przenieść zwierzęta do szatni. Jednocześnie Bogusław Graboń utrzymywał, że na jego polecenie Iryna D. poszukiwała po ogrodach zoologicznych miejsca dla zwierząt z palmiarni. ZOO we Wrocławiu odmówiło z powodu braku miejsca. Tylko ZOO w Poznaniu, do którego wcześniej trafiła jedna z papug, zadeklarowało pomoc. Na koniec rozprawy Irena D. sprostowała te informacje, że chodziło wyłącznie o dwie ary, zbyt duże, by pomieścić je w budyneczku z szatnią. Potem jedna padła. Drugą, w bardzo złym stanie, przejął poznański ogród zoologiczny.
Według Bogusława Grabonia, pojawiająca się w mediach liczna zwierząt padłych w czasie remontu w palmiarni jest zawyżana. Twierdzi, że łącznie było ich 20, z czego 13 to tzw. “podrzutki” – osobniki podrzucone przez mieszkańców. Jak wszystkie bezdomne, formalnie stały się częścią miejskiego inwentarza i były traktowane na równi z resztą, ale spółce trudno brać pełną odpowiedzialność za ich stan zdrowia.
Były prezes LPGK zakwestionował w sądzie kompetencje biegłej, która na zlecenie prokuratury sporządziła wstępną opinię o dobrostanie zwierząt z palmiarni. Ta opinia stała się potem podstawą interwencji z 27 maja 2022 r. Bogusław Graboń uważa, że była to interwencja nieuzasadniona i bezprawna.
Ciąg dalszy procesu w lutym. Wtedy też jako świadek ma zeznawać Ewa Zgrabczyńska, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, która w maju 2022 r. osobiście nadzorowała odbiór zwierząt z palmiarni.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI