W Złotoryi bezdomni, przepędzeni rok temu ze szpitala, przenieśli się do kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Pijani śpią w ławach i w konfesjonałach, kradną świeczki z ołtarzy i załatwiają potrzeby fizjologiczne po kątach. 5 lutego interweniowała policja, bo podczas nabożeństwa raczyli się alkoholem, a na upomnienia odpowiadali wulgarnymi wyzwiskami.
- Zadzwoniła kobieta, która była na tej mszy – opowiada sierż. sztab. Dominika Kwakszys, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi. – Na miejscu funkcjonariusze wylegitymowali dwóch mężczyzn, którzy spożywali alkohol i zachowywali się wulgarnie w miejscu publicznym. To “nasi”, złotoryjscy, bezdomni. Zostały im postawione cztery zarzuty. Skierowaliśmy w tej sprawie do sądu wniosek o ukaranie.
Według Dominiki Kwakszys, to, jak dotąd, jedyna interwencja policji związana z zachowaniem bezdomnych w świątyni. Ze apelu o pomoc, skierowanego przez parafię do wiernych, wynika jednak, że kościelna popijawa 5 lutego nie była jednostkowym wybryk. Już 31 stycznia w ogłoszeniach parafialnych, księża zwracali uwagę na narastający problem: “Nasz kościół jako nieliczny w naszej diecezji otwarty jest przez cały dzień. Sądzimy, że w tym trudnym czasie pandemii to ważna i dobra rzecz. Nie chcemy zamykać kościoła w ciągu dnia, jednakże od grudnia systematycznie tzw. element złotoryjski w kościele urządza sobie libacje alkoholowe. Kilkukrotnie nastąpiły próby kradzieży. Kradną świeczki w świecznikach i świece ołtarzowe. Pijani śpią na ławkach i w konfesjonałach, dlatego m.in konfesjonały zamykane są na klucz. Próbują zrobić noclegownię z kościoła oraz zanieczyszczają kościół. (…) Obawiamy się, że pijani mogą być przyczyną nie tylko profanacji i zniszczeń w kościele, ale nie daj Boże wywołania pożaru. Stąd apel do wszystkich, którym leży dobro świątyni z takim trudem wyremontowanej przez parafian: jako obywatele i ludzie wierzący zgłaszajcie te incydenty na policję i straż miejską. Obrońmy kościół przed dewastacją i nieodpowiedzialnym zachowaniem ludzi z marginesu społecznego. Jest to nasze wspólne dobro jako obiekt zabytkowy i sakralny. Zwracamy się przede wszystkim z apelem do straży miejskiej i policji: pomóżcie nam, ludziom wierzącym, o zadbanie i porządek oraz powagę tego miejsca”.
Wcześniej przez kilka lat przed bezdomnymi nie potrafił obronić się szpital. Koczowali w jego izbie przyjęć, sikali, pili alkohol, awanturowali się, stwarzając zagrożenie dla pacjentów i załogi. Nie pomagały interwencje policji ani straży miejskiej. Z rzadka udawało się któregoś namówić na pobyt w noclegowni, opłacany przez gminę i z reguły krótki, bo wymagający zachowania abstynencji. Rok temu ówczesny prezes spółki Szpital Powiatowy im. A. Wolańczyka wygrał tę walkę: zatrudnił firmę ochroniarską, by pilnowała wejścia do placówki. Bezdomni rozpierzchli się po Złotoryi. Szukali dla siebie nowego miejsca. Część grzała się na schodach domu handlowego, inni odkryli dla siebie otwarty za dnia i ogrzewany kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
- Myślę, że nie tylko my mamy ten problem – mówi burmistrz Złotoryi Robert Pawłowski. – To samo można zaobserwować na niepilnowanych dworcach, w galeriach handlowych…
Kilkanaście miesięcy temu w ratuszu powstał projekt stworzenia ogrzewalni, czyli miejsca, gdzie osoby bezdomne mogłyby przeczekać mrozy. Nie obowiązywałby w niej bezwzględny rygor zachowania trzeźwości, przez który wielu nie godzi się na przewiezienie do noclegowni. – Projekt okazał się nierealny, bo gdybyśmy chcieli spełnić wymagania ustawy, to ogrzewalnia dla 11 bezdomnych kosztowałaby nas rocznie 500-600 tysięcy złotych – wyjaśnia burmistrz Robert Pawłowski. – Przepisy każą, aby była otwarta przez 7 miesięcy w roku przez 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę, a to oznacza, że musielibyśmy zatrudnić do jej obsługi co najmniej 7 osób. Zatrudnić nie za najniższą krajową płacę, ale za większe pieniądze, bo przecież ich rola nie mogłaby ograniczać się do pilnowania spokoju i porządku – należałoby prowadzić aktywną pracę z klientami ogrzewalni. Co gorsza, nie mamy gwarancji, że bezdomni będą chcieli korzystać z takiej możliwości.
Władze Zlotoryi szukają innego sposobu, by im pomóc. W miejskim szalecie został oddany prysznic, z którego bezdomni mogą korzystać przedkładając kwit z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Gdy się umyją, dostają czyste ubranie. Czyste ciało i nowe ciuchy to pierwszy krok do przywrócenia godności. Zasadniczym problemem pozostaje jednak alkohol. Tylko podjęcie kuracji odwykowej daje szansę na podniesienie się z upadku.
Miasto ma podpisaną umowę z Izbą Wytrzeźwień w Legnicy na kilkanaście pobytów. Współpracuje też z noclegownią dla bezdomnych w Zgorzelcu, gdzie udało się umieścić 3 złotoryjskich bezdomnych.
Więcej o bezdomnych w Złotoryi i formach pomocy realizowanej przez miasto: http://burmistrz.org/?p=1486
FOT. PRZEMYSŁAW MARKIEWICZ