20-letnia Chinka Linfang Y. stanie przed legnickim sądem pod zarzutem usiłowania zabójstwa. Prokuratura Rejonowa w Lubinie już zakończyła śledztwo i napisała akt oskarżenia. Młoda kobieta po porodzie wyrzuciła swoje nowo narodzone dziecko do kontenera na śmieci w Polkowicach. Maleństwu życie uratował bezdomny śmieciarz. Matce grozi dożywocie, ale ze względu na jej ograniczoną poczytalność sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
Był 11 lutego 2014 roku. Zimno. O świcie temperatura przy gruncie oscylowała między 5,3 a 6,1 stopnia Celsjusza. Około godz. 11 obchodzący śmietniki w poszukiwaniu puszek mężczyzna usłyszał kwilenie. Zajrzał do kartonu, skąd dochodziło i znalazł płaczącego chłopczyka owiniętego w kocyk i ręcznik. Malec był wychłodzony, ale dzięki bezdomnemu, ogromnej woli życia i natychmiastowej pomocy lekarzy z lubińskiego szpitala nie umarł. Dostał na imię Kacper. W domu małego dziecka czeka na adopcję.
Policja nie miała kłopotu z ustaleniem, że matką dziecka jest młoda Chinka pracująca i mieszkająca na zapleczu jednego ze sklepów na terenie Polkowic.
- Kobieta przyjechała do Polski legalne w czerwcu ubiegłego roku. Już wówczas była w ciąży. Swój stan przez cały czas ukrywała przed pracodawcą oraz współpracownikami – relacjonuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – To w sklepie około 4 nad ranem sama urodziła syna, a następnie po zawinięciu go w czystą poszewką włożył ago do pudła i zaniosła go do śmietnika wkładając do jednego z kontenerów.
Według biegłej z zakresu medycyny, na skutek zimna u chłopczyka wystąpiła sinica obwodowa, zwolnienie czynności serca, obniżenie wartości saturacji, cechy kwasicy oraz odwodnienie, co stanowiło chorobę realnie zagrażającą życiu. Pozostawienie noworodka w tak niskiej temperaturze stwarzało zagrożenie śmiercią w czasie od kilkudziesięciu minut do kilku godzin.
Liliana Łukasiewicz: – Po zatrzymaniu matki prokurator postawił kobiecie zarzut usiłowania zabójstwa noworodka w zamiarze ewentualnym uznając, iż pozostawiając nowo narodzone dziecko bez zaopatrzonej pępowiny, na śmietniku przy tak niskiej temperaturze godziła się na skutek w postaci śmierci.
Chinka nie przyznała się do popełnienia zarzuconego jej przestępstwa i ze względu na zły stan emocjonalny odłożyła na później złożenia wyjaśnień. Dodała jednak, że nie chciała aby dziecko umarło. Miała nadzieję, że ktoś chłopca zabierze. Zostawiła go w śmietniku, bo tam przychodzi dużo ludzi.
Przerażała ją myśl o tym, jak mogłaby sama wychować dziecko w obcej Polsce. Gdy ochłonęła po porodzie, chciała wrócić po dziecko, ale pojawiła się policja i było za późno. Twierdzi, że chciałaby otrzymać jeszcze jedną szansę i dostać dziecko z powrotem. Nie dostanie takiej szansy. Sąd pozbawił ją już praw rodzicielskich. Decyzja jest prawomocna.
Prokuratura zasięgnęła opinii psychologa.
- Biegli orzekli, że jej zachowanie było skutkiem załamania równowagi emocjonalnej w sytuacji długotrwałego obciążenia psychicznego przekraczającego możliwości adaptacyjne oskarżonej. Nie było ono natomiast wynikiem motywacji chorobowej (psychotycznej), czy też działaniem wynikającym z porodu – informuje Liliana Łukasiewicz. – Według biegłych Linfang Y. miała ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia zarzucanego jej czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Biegli uznali, że kobieta może brać udział w toczącym się postępowaniu przygotowawczym oraz stawać przed sądem.
Z uwagi na ograniczoną poczytalność w chwili czynu sąd może zastosować wobec kobiety nadzwyczajne złagodzenie kary, co oznacza możliwość orzeczenia kary w wymiarze od 2 lat 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
W lipcu br. sąd uchylił areszt wobec oskarżonej. Kobieta wróciła na wolność za poręczeniem majątkowym (20 tys. zł), ale ma zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu. Musi też raz w tygodniu meldować się na komendzie policji.
FOT. PROKURATURA OKRĘGOWA W LEGNICY