26-letniemu recydywiście, który w październiku włamał się do jednego z domów w Legnicy i został dźgnięty nożem przez gospodarza, nie udało się przekonać prokuratora, że to on jest w tej sprawie ofiarą. Wkrótce będzie miał okazję spróbować, czy w jego nieprawdopodobną historię, uwierzy sąd. Prokuratura sporządziła już akt oskarżenia.
Nocą z 26 na 27 października Wiktor R. zrobił skok na dom legnickiego taksówkarza. Po wybiciu kamieniem szyby w oknie wszedł do środka. Chciał wynieść pieniądze, zegarek, dwa telefony komórkowe, aparat fotograficzny, żelazko i biżuterię. Ale około godziny pierwszej w nocy gospodarz wrócił z pracy, usłyszał plądrującego pokoje na piętrze wlamywacza i przerażony, z dwoma nożami wziętymi z kuchni dla samoobrony, czekał na Wiktora R. przy schodach.
Schwytany w pułapkę złodziej postanowił zaryzykować: z żelazkiem w dłoniach zbiegł po schodach, krzycząc do taksówkarza, że go zabije. I nie przeliczył się: właściciel domu w panice uciekł do ogrodu. Wiktor R. z żelazkiem skoczył za nim w ciemność. Tam między mężczyznami doszło do szamotaniny, podczas której z odzieży napastnika na trawnik wysypała się część łupu. W walce taksówkarz klkukrotnie ugodził bandziora zabranymi z kuchni nożami i wyrwał się. Natychmiast wezwał policję.
Włamywacz z ciężkimi obrażeniami ciała trafił do szpitala. Miał rany kłute klatki piersiowej, uda oraz ranę brzucha. Półtora tygodnia kurował się szpitalu, skąd 6 listopada nie czekając na wypis uciekł przed policją. To przesądziło o umieszczeniu go w tymczasowym areszcie na trzy miesiące. Czeka w nim na proces.
Wiktor R. nie przyznaje się do włamani. Przed prokuratorem popisał się niemałą fantazją, przedstawiając własną wersję wydarzeń. Twierdzi, że taksówkarz sam z własnej woli obdarował go znalezionymi przy nim przedmiotami, a potem wybił szybę, aby sfingować włamanie i uwiarygodnić swą opowieść.
- Po zweryfikowaniu tych wyjaśnień, prokurator nie uznał ich za wiarygodne – mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Zachowanie oskarżonego, również w kontekście poprzedniej karalności za czyny podobne, uznał za objaw dużej demoralizacji świadczącej o braku hamulców moralnych i wyjątkowo lekceważącym stosunku do prawa.
Wiktor R. aniołeczkiem nie jest. W lipcu 2009 roku wyszedł z zakładu karnego, gdzie odsiadywał wyrok 3,5 roku pozbawienia wolności za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Gdy włamywał się do taksówkarza, toczyło się też przeciwko niemu postepowanie o znieważenie policjantki, która w sierpniu 2012 roku odwoziła go do izby wytrzeźwień.
Jako recydywiście, za kradzież, włamanie i rozbój grozi mu od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.
- Sprawa ugodzenia Wiktora R. nożem jest wyjaśniana w odrębnym postępowaniu – mówi prokurator Łukasiewicz. – Już wkrótce prokurator rozstrzygnie, czy mieliśmy do czynienia z przekroczeniem granic obrony koniecznej przez właściciela domu, czy też taksówkarz, odpierając zamach na swoje życie i zdrowie, nie popełn