Mimo zaangażowania załogi, przed Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym w Legnicy godzinami czekają karetki, bo nie ma gdzie położyć pacjentów. – Od dzisiaj powiększamy oddział zakaźny o kolejnych 20 łóżek. Robimy co możemy, aby wszystkim pomóc – mówi Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego. Wojewoda, odpowiedzialny za prawidłowe działanie systemu medycznego, nie wie co się stało.
O tym, że karetki nie mogą jechać na wezwanie, bo nawet po kilkanaście godzin z pacjentem w środku stoją w kolejce przed szpitalem w Legnicy, napisał we wtorek wieczorem Tomasz Wyciszkiewicz, szef związków zawodowych w Pogotowiu Ratunkowym w Legnicy. Bez owijania sprawy w bawełnę ogłosił, że system ratownictwa medycznego przestał działać. Personel Szpitalnego Oddziału Ratunkowego nie jest w stanie znaleźć na oddziałach wolnego miejsca dla zwożonych z regionu pacjentów.
- Ustalamy co się stało. Działamy w tej sprawie – tak brzmi jedyna informacja, jaką udało nam się uzyskać w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim na ten temat. Wojewoda wciąż publikuje optymistyczne informacje, że na Dolnym Śląsku nadal jest wolnych około 50 respiratorów i 650 łóżek dla pacjentów z COVID-19.
Według Wyciszkiewicza, sytuacja jest dramatyczna. Grozi tym, że ludzie potrzebujący natychmiastowej interwencji pogotowia będą umierać w domach dlatego, że Pogotowie Ratunkowe nie jest w stanie zrealizować wezwania. Pada przykład wezwania, które dyspozytor mógł zrealizować dopiero po upływie 14 godzin od zgłoszenia, bo nie miał wolnej karetki. Zdaniem Andrzeja Niemca, rzecznika prasowego Pogotowia Ratunkowego w Legnicy, opóźnienia się zdarzają, jednak wcale nie tak często, jak sugeruje to Wyciszkiewicz. Andrzej Niemiec sprawdza statystyki, żeby przedstawić nam konkretne dane, więc do tematu wrócimy.
Tomasz Kozieł zapewnia, że zator nie jest winą szpitala, który pracuje na pełnych obrotach, z ogromnym poświęceniem. Zdjęcia kolejki kilku karetek na podjeździe SOR-u mogą być mylące, bo – jak sprawdził – we wtorek w ciągu całego dnia na legnicki SOR zgłosiły się trzy karetki systemowe. W związku z pandemią na tym samym podjeździe zatrzymują się karetki transportowe (np. z krwią) czy karetki przywożące pacjentów z innych szpitali na konsultacje. Warto o tym wiedzieć.
- Szpitalny Oddział Ratunkowy robi co może. Tak samo jak cały szpital – mówi Tomasz Kozieł.
Po raz kolejny powiększono dzisiaj o 20 łóżek oddział zakaźny w tzw. “małym budynku” (pawilon II). Aby to było możliwe, oddział opieki paliatywnej został przeniesiony do głównego budynku, w miejsce czasowo zawieszonej rehabilitacji neurologicznej. Wbrew informacjom, jakie pojawiły się w mediach, nie odesłano do domu żadnego z paliatywnych pacjentów. Niezależnie od tego, pomimo stanu epidemii, funkcjonuje hospicjum domowe.
FOT. TOMASZ WYCISZKIEWICZ
Drukuj
Email
zamiast karetek zafundowano wozy strazackie dla tych co glosowali na PIC.Bedzie jak znalazł do zmywania ulic.Na razie pucuje sie je zeby swiecily w telewizji lakierem.
Od kiedy było wiadomo że na jesień będzie II fala i co do tego czasu zrobiono? Kto jest odpowiedzialny za to że ludzie umierają przed szpitalem, lub w domu bo nie ma karetek. Wielu ludzi pewnie można by było uratować ale nie ma izolatek, procedury i pozostaje czekać. Dramat.
po prostu wojewoda tak jak płemier jest zajety konkursami.