Galeria6
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Ratując się przed bandytami trafili na ławę oskarżonych

Przez   /   22/01/2016  /   9 Comments

Prokuratura w Złotoryi skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko miejscowemu przedsiębiorcy Grzegorzowi B. i jego synowi. Oskarża ich, że w maju 2015 roku w sklepie ogrodniczym na obrzeżach miasta użyli siekier do pobicia Krzysztofa G. Oskarżeni czują się niewinni. Twierdzą, że bronili własnego życia. A zakończone równolegle śledztwo legnickiej prokuratury pokazuje, że mieli powody, aby naprawdę się bać.

Dawid B., 24-letni syn przedsiębiorcy, w 2013 roku poznał wrocławianina Wojciecha S., który nieoficjalnie kierował firmą instalującą w różnych punktach Dolnego Śląska automaty do gier losowych. Wojciech S. zaproponował złotoryjaninowi wejście w ten biznes. Przez kilka miesięcy Dawid B. prowadził dla niego salony gier na terenie Złotoryi, Legnicy, Jawora i Bolesławca, ale różne okoliczności – kwestie finansowe, interwencje służby celnej i Policji, podpalenia – zniechęciły go do kontynuowania współpracy. Gdy na początku 2015 roku oznajmił Wojciechowi S., że się wycofuje, wrocławianin przestał być miłym kumplem.

Pierwszy raz Dawid B. został pobity na przełomie lutego i marca 2015 roku, we wrocławskiej siedzibie firmy. Wojciech S. okładał go rękami po twarzy i klatce piersiowej. Chciał, by złotoryjanin dalej dla niego pracował.

Dawid nie uległ. W marcu 2015 roku zamknął ostatni lokal.

Wojciech S. znów próbował go nastraszyć. Zaczął najeżdżać Złotoryję w asyście kilku osiłków, uprawiających sporty walki i dorabiających sobie jako ochrona we wrocławskich lokalach.  To było to samo towarzystwo, z którego wywodził się mężczyzna oskarżony o śmiertelne pobicie we wrześniu 2014 roku klienta klubu Cocomo we Wrocławiu; ludzie, którzy potrafią przywalić. A Dawid B. jest chuchro. 14 marca późnym wieczorem bandyci zasadzili się na niego pod rodzinnym domem. Miażdżyli mu dłoń metalową furtką. Ekipa Wojciecha  S. pojawiła się też w połowie kwietnia pod domem państwa B. Wydzwaniali domofonem i telefonami, próbując się dostać do środka. Potem najeżdżali piekarnię jego ojca i lokale, w których kiedyś stały automaty, demonstrując swą siłę i bezkarność.

Za pośrednictwem innych osób Wojciech S. groził Dawidowi B. pozbawieniem życia. W taki sposób wymusił na złotoryjaninie, by zapłacił 1,5 tys. zł za prąd w nieużytkowanym lokalu.

Przestraszony nie na żarty Dawid B. próbował się ukrywać. Ale Wojciech S. nie przestał go szukać. 9 kwietnia przyjechał do Legnicy i pod pretekstem przekazania faktur za energię elektryczną zwabił do zamkniętego salonu gier współpracownika Dawida B., Zamierzał zmusić go do wskazania kryjówki młodego złotoryjanina. Mężczyzna za późno zorientował się, że to pułapka. Towarzyszące Wojciechowi S. osiłki pochwyciły go za ręce, przytrzymały i zabrały dwa telefony komórkowe, a potem zmusiły, by pojechał z nimi do Złotoryi. Łukasz Cz., który po drodze nękał nieszczęśnika groźbami uszkodzenia ciała – na miejscu razem z drugim, nieustalonym dotąd mężczyzną, przeszedł od słów do czynów. Ofiara porwania została zawleczona do toalety w piekarni, należącej do ojca Dawida, i dotkliwie pobita. Grzegorz B., który w porę dostrzegł z zaplecza podjeżdżających pod zakład wrocławian, zdołał wymknąć się do domu, by ostrzec syna. Torturowany współpracownik Dawida B. został z piekarni wywieziony nad złotoryjski zalew, postraszony, skopany i porzucony.

W poszukiwaniu Dawida B. 6 maja 2015 roku Wojciech S., Łukasz Cz. i reszta wrocławskiej ekipy znowu trafili do piekarni. Zachowywali się agresywnie. Pobili jedną z pracownic, inną osobę zaatakowali gazem. Zapowiedzieli Grzegorzowi B., że będą tak długo najeżdżać Złotoryję, aż dorwą jego syna. Nim zjawiła się wezwana przez załogę Policja, oddalili się dwoma albo trzema samochodami.

Prokurator Liliana Łukaszewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy, informuje, że na tym etapie Policja nie wiedziała jeszcze o kłopotach Dawida B. Ojciec chłopaka zaprzecza. Twierdzi, że zajście z 6 maja 2015 roku zostało zgłoszone na złotoryjskiej komendzie. Miesiąc wcześniej legnicka jednostka została poinformowana o porwaniu, pobiciu i okradzeniu współpracownika Dawida B. Organy ścigania wiedziały, że jest jakaś grupa z Wrocławia, która rozrabia w Złotoryi. Szkoda, że nie zdążyli przycisnąć jej w porę, bo być może 13 maja 2015 roku nie doszło by do tragedii.

Tego dnia Grzegorz B. wybrał się z synem na zakupy do nowo otwartego na obrzeżach miasta centrum ogrodniczego. Piekarz wszedł do środka, a syna wysłał po wózek. Wtedy Dawid zobaczył podjeżdżające do sklepu, bardzo charakterystyczne Porsche Cayenne Wojciecha S., który musiał od kogoś dostać cynk, gdzie znajdzie zbuntowanego młodziana. Według ustaleń prokuratury, wrocławianinowi towarzyszyli 38-letni Krzysztof G., wrocławski mistrz mieszanych sztuk walki, oraz 27-letni Michał M. ze Złotoryi, trenujący w tym samym klubie. Grzegorz B. twierdzi, że obstawa S. była znacznie liczniejsza.

Na widok wtaczającego się na parking porsche, Dawid B. pobiegł do ojca. Krzysztof G. ruszył za nim w pościg. W sklepie dorwał chłopka, szarpał się z nim, kłócił, ciągnął na zewnątrz, gdzie w samochodzie czekała reszta. Dawid wyrywał się, wzywał pomocy. W drzwiach pojawił się Michał M., a z głębi sklepu nadszedł zwabiony wołaniem syna Grzegorz B.

Dawidowi udało się wyrwać z rąk Krzysztofa G. Przez chwilę cała czwórka stała i rozmawiała.

- Grzegorz i Dawid B. nie byli wówczas atakowani – podkreśla prokurator Liliana Łukasiewicz. – W pewnym momencie ojciec z synem pobiegli do drugiej hali centrum, gdzie znajdowały się półki z narzędziami. Gdy stamtąd przybiegli, każdy z nich trzymał w ręku siekierę. Ominęli Michała M. pobiegli za uciekającym już przed nimi Krzysztofem G.  Wówczas Dawid B. uderzył go siekierą w ramię, a Grzegorz B. w głowę.

W relacji Grzegorza B. ten moment wygląda inaczej. Wrocławskie osiłki próbowały ich wyciągnąć na zewnątrz, gdzie czekała reszta grupy. Najpierw on został uderzony pięścią w nos, drugi napastnik przesunął jego synowi  nożem po nerkach,  a kiedy spróbowali salwować się ucieczką przez drugą halę, usłyszeli okrzyki, by reszta napastników zablokowała drzwi.

- Poczułem się jak w pułapce – mówi Grzegorz B. – Wiedziałem, co to za jedni. Słyszałem o zakatowanym na śmierć człowieku pod Cocomo i innych pobitych. Znałem ich groźby. Tydzień wcześniej oglądałem spuchnięte od razów kolana naszego pracownika. Zdążyłem zobaczyć, że mają przy sobie pistolet i nóż.

Z Dawidem chwycili siekiery, aby się bronić. Ale według Prokuratury Rejonowej w Złotoryi, która prowadziła śledztwo, ani o obronie koniecznej, ani o ewentualnym przekroczeniu jej granic w tej sprawie mówić nie można.

- Z obroną konieczną mamy do czynienia, kiedy sytuacja rozwija się dynamicznie. A w tym przypadku przed atakiem siekierami był moment zatrzymania: Krzysztof G. i Michał M. spokojnie z panami B. rozmawiali – wyjaśnia prokurator Liliana Łukasiewicz.

Po ciosach siekierą w ramię i głowę Krzysztof G. stał wciąż o własnych siłach.  Michał M. chwycił Grzegorza B. w pasie i odciągnął od kolegi.

- Przykładał mi do boku pistolet – twierdzi piekarz.

Dawid B. wciąż walczył. Rzucił w Krzysztofa G. ceramiczną doniczką oraz metalową drabinka. Pierwsza trafiła w szyję mistrza MMA, druga – w nogi.

Gdy Grzegorz B. się uspokoił, Michał M. puścił go, podszedł do rannego kompana, wyprowadził go ze sklepu i pomógł wsiąść do Porsche Cayenne, w którym przez całe zajście siedział Wojciech S.

Wojciech S. i Michał M. odwieźli kolegę do szpitala i tam go zostawili. Rozdzieli się. Przedsiębiorca ruszył do Wrocławia i po drodze został zatrzymany przez Policję. Michał M. uciekł ze szpitala i przez miesiąc, gdy poszukiwano go listem gończym, ukrywał się. W końcu 12 czerwca sam zgłosił się do prokuratury, gdzie złożył obszerne zeznania. W dużej mierze to dzięki jego relacji śledczy odtworzyli przebieg zajścia.

- Dlaczego uciekali, skoro byli niewinnymi ofiarami? – pyta Grzegorz B. Ale według informacji prokurator Łukasiewicz, także on z synem nie czekali na przyjazd Policji: wrócili do domu i dopiero po jakimś czasie pojechali na komendę.

- To nieprawda – mówi Grzegorz B. – Czekaliśmy pod sklepem i potem tak jak staliśmy, zakrwawieni, składaliśmy wyjaśnienia na komendzie.

Dawida i Grzegorza B. zatrzymano pod zarzutem udziału w bójce z użyciem niebezpiecznych narzędzi (siekiery, młota). Złotoryjanie nie przyznali się do popełnienia przestępstw i odmówili złożenia wyjaśnień. Z uwagi na obawę matactwa i grożącą im surową karę prokurator wystąpił o tymczasowe aresztowanie. Przed sądem obaj znowu odmówili składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.

W samochodzie Wojciecha S. funkcjonariusze odkryli nóż z odciskami palców Krzysztofa G.. Broni palnej, którą – według relacji obu B. – nosił Michał M. nie znaleziono. Złotoryjanie nie są zdziwieni. – M. miał miesiąc, aby ją ukryć, zanim zdecydował się zgłosić do prokuratury.

Z opinii lekarskiej wynika, że Krzysztof G. doznał rany rąbanej głowy ze złamaniem kości skroniowej, krwiakami i uszkodzeniem mózgowia, rany cięto-tłuczonej okolicy potylicznej głowy, rany rąbanej prawego ramienia oraz stłuczenia prawego uda.  Wywołało to szereg skutków, od wstrząsu krwotocznego, ostrej niewydolności oddechowej, śpiączki, porażenia połowicznego prawostronnego po afazję. Ciosy spowodowały realne zagrożenie dla jego życia, doprowadziły do ciężkiej, długotrwałej i nieuleczalnej choroby.

Stan wrocławianina w listopadzie polepszył się na tyle, że lekarze pozwolili złotoryjskiej prokuraturze na wykonanie czynności z jego udziałem. Nim jednak się do tego zabrano, przyszedł grudzień a Krzysztof G. został skierowany do szpitala na ważną operację. Prokurator zdecydował się więc zawiesić postępowanie zarówno wobec Krzysztofa G., jak i Michała M. do czasu, aż możliwe będzie postawienie zarzutów i przesłuchanie Krzysztofa G. Dotyczące ich materiały zostały wyłączone do osobnego postępowania.

A dla Grzegorza i Dawida B. przygotowano akt oskarżenia. Staną przed sądem jako oskarżeni o udział w pobiciu Krzysztofa G. z użyciem siekier, ceramicznej doniczki oraz metalowej drabiny, przez co narazili go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i spowodowali ciężki uszczerbek na zdrowiu. Powołani w sprawie biegli uznali, że w trakcie zajścia obaj złotoryjanie byli silnie wzburzeni, co w znacznym stopniu ograniczało im zdolność pokierowania swoim postępowaniem.  Z tego powodu sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie i wymierzyć sprawcom karę poniżej dolnej granicy ustawowego zagrożenia, czyli mniej niż 6 miesięcy pozbawienia wolności, karę ograniczenia wolności lub grzywny.

Także Prokuratura Rejonowa w Legnicy zakończyła śledztwo w sprawie szeregu przestępstw, które poprzedziły zajścia w sklepie ogrodniczym w Złotoryi. Oskarżeni zostali Wojciech S. i Łukasz Cz. Wspólnie będą sądzeni za rozbój na koledze Dawida B., pozbawienie go wolności, groźby karalne i spowodowanie obrażeń ciała. Wojciech S. ma dodatkowe zarzuty o wielokrotne groźby karalne pod adresem Dawida B., spowodowanie u niego lekkich obrażeń ciała i wymuszenie rozbójnicze kwoty 1500 zł. Obu oskarżonym grozi od 2 do 12 lat więzienia. W stosunku do pozostałych nieustalonych dotąd sprawców materiały wyłączono do odrębnego postępowania.

Wojciech S. ostatecznie zdecydował się nie przyznać do popełnienia zarzucanych mu czynów. Kilkukrotnie zmieniał wersje wydarzeń. Nie przyznaje się też Łukasz Cz. Twierdzi, że nie zna Wojciecha S., a pozbawionego wolności współpracownika Dawida B. poznał przypadkowo w dniu zdarzenia, gdy zaproponował mu dobrowolną przejażdżkę do Złotoryi.

- Wyjaśnienia podejrzanych są sprzeczne, niekonsekwentne i momentami “naiwne”. Ich wersje nie korespondują ze zgromadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Legnicy materiałem dowodowym – mówi o Wojciechu S. i Łukaszu Cz. prokurator Liliana Łukasiewicz.

Sprawę wrocławian zbada Sąd Rejonowy w Legnicy.

FOT. PROKURATURA OKRĘGOWA W LEGNICY

 

 

 

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3210 dni temu dnia 22/01/2016
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Styczeń 22, 2016 @ 10:17 pm
  • W dziale: wiadomości

9 komentarze

  1. Legnica pisze:

    Każda inna szara osoba juz by miała wyrok i siedziała za kratami !!!

  2. Legnica pisze:

    Sprawiedliwość musi wygrać!!!!

  3. On pisze:

    Dawid B to oszust cwaniak a wszystko do czas zero szacunku dla ludzi on to porażka życiowa

  4. Ampek pisze:

    “A pan redaktor widać ostro stronniczy na korzyść panów B. cytuję: “Dawid chuchro” (nie stało to jednak na przeszkodzie, aby w złotoryjskich klubach bić innych ludzi – nawet własnych znajomych – może o tym coś pan redaktor napisze???). ” Też coś słyszałem o tym

  5. Ampek pisze:

    Panie redaktorze pan próbuje za sąd robić i orzekać ?

  6. lustrator pisze:

    czyzby Redaktor liczył na ..piekarnie?/

  7. Anonim pisze:

    tak panie galiński, jeśli w tej sprawie orzekać będzie rzetelny i sprawiedliwy sąd, to sprawa powinna zakończyć się wyrokiem za usiłowanie zabójstwa – waląc człowieka siekierą w głowę, chyba nie ma się zamiaru go uczesać, prawda??? Akt oskarżenia w tej sprawie to porażka – zarzuty powinny być dużo cięższe. A pan redaktor widać ostro stronniczy na korzyść panów B. cytuję: “Dawid chuchro” (nie stało to jednak na przeszkodzie, aby w złotoryjskich klubach bić innych ludzi – nawet własnych znajomych – może o tym coś pan redaktor napisze???). Artykuł mocno naciągany, miał chyba na celu pokazanie, że B. są ofiarami a nie sprawcami. Wstydź się redaktorze.

  8. Grzegorz Galiński pisze:

    Wracając do decyzji Prokuratury tej ze Złotoryi i mojego braku zdziwienia co do jej stanowiska w sprawie Dawida i Grzegorz wynika ono z tego , że w mojej sprawie ta sama Prokuratura mając czarno na białym napisane przez biegłego, że naniesienie poprawek na dokumencie po jego podpisaniu przez strony, bez wiedzy i zgody jednej ze stron wyczerpuje znamiona przestępstwa fałszerstwa dokumentów orzeka wręcz odwrotnie.W ocenie tejże Prokuratury było to tylko poprawienie oczywistej pomyłki pisarskiej. A że sprawa dotyczyła wiadomo kogo to i Sąd rozpatrując moje Zażalenie uznał je za bez zasadne,a zebrany w sprawie przez prokuraturę materiał dowodowy ocenił dowolnie sprzecznie ze zdrowym rozsądkiem i doświadczeniem życiowym. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu Grzegorz Galiński

  9. Grzegorz Galiński pisze:

    Panie Piotrze wcale mnie nie dziwi, że Prokuratura Rejonowa w Złotoryi nie dopatrzyła się w zachowaniu Grzegorza i Dawida jakoby działali w obronie własnego życia i zdrowia.Dla Prokuratury ich działanie było po prostu niczym nie uzasadnionym bandyckim występkiem i tak też za pewnie sporządziła akt oskarżenia.A czy taki akt oskarżenia utrzyma się w Sądzie? Dobre pytanie.Jeżeli faktycznie jest tak jak przedstawiają to Grzegorz i Dawid to ten akt oskarżenia powinien “polec” w Sądzie.Pod jednym warunkiem, że w sprawie będzie wyrokował rzetelny i sprawiedliwy Sąd,a zgromadzony materiał dowodowy oceni w sposób swobodny na podstawie swojego doświadczenia życiowego. Gorzej jeżeli do rozpoznania sprawy zostanie wyznaczony Sąd, który zebrany materiał dowodowy oceni w sposób dowolny, sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem i doświadczeniem życiowym. Chce pan wiedzieć na jaki Sąd stawiam? No właśnie, za pewne zna Pan moją odpowiedż.Pozdrawiam Grzegorz Galiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

411-262134

Co znalazła policja w nielegalnej jaskini hazardu w Lubinie

Read More →