Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok uniewinniający Tomasza S. i Mieczysława Cz. – byłych prezesów legnickiej spółki Koleje Dolnośląskie, którym ich następcy zarzucili niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień i narażenie firmy na szkodę w wysokości ponad miliona złotych. Tak kończy się polityczny spór o dwa stare wagony, tzw. ryflaki. Kto za to płaci? Pan, pani. Społeczeństwo.
Ryflakami kolejarze nazywają stare, wykorzystywane powszechnie w czasach PRL-u wagony 102A. W roku 2008, gdy Kolejami Dolnośląskimi zarządzali Tomasz S. i Mieczysław Cz., spółka wydzierżawiła od prywatnej firmy Dolnośląskie Koleje Regionalne z Wrocławia dwa takie wyeksplatowane, wycofane z ruchu ryflaki, a następnie zleciła ich gruntowną modernizację warsztatom Taboru Szynowego w Opolu. Eksprezesi planowali, że po remoncie będzie można do wagonów doczepić lokomotywę i posłać w trasę, gdyby doszło do awarii szynobusu. Myśleli też o włączeniu ich do regularnych kursów. W sytuacji młodego przewoźnika, borykającego się zarówno z niedostatkiem taboru, jak i brakiem pieniędzy, wynajęcie i zmodernizowanie ryflaków wydawało się świetnym rozwiązaniem, bo zamiast wykładać 8 mln zł na zakup dwóch nówek można było mieć wysokiej jakości wagony za 1/8 tej ceny.
Nim jednak w Opolu zakończono modernizację wagonów, w sprawę wplątała się polityka. W 2009 roku w sejmiku doszło do politycznych roszad, w wyniku których zmienił się zarząd województwa a w podległych marszałkowi Kolejach Dolnośląskich starych prezesów zastapili nowi. Relacje pomiędzy obu ekipami – odchodzącą i następującą – można eufemistycznie określić jako napięte. Ryflaki rychło okazały się jednym z przyczółków personalnej wojny.
Gdy bowiem wagony były gotowe – unowocześnione i piękne jak z obrazka - Koleje Dolnośląskie bez hałasu sprowadziły je do Miłkowic, zafoliowały i ukryły w hali remontowej, ani myśląc o ich puszczeniu w trasę. Potem władze KD zwlekały z zapłaceniem zobowiązań podjętych przez poprzedników, aż właściciel wagonów i wykonawca remontu sądem wymogli na przewoźniku uregulowanie należności zgodnie z umowami. Patryk Wild, były członek zarządu województwa, zarzucał prezes Genowefie Ładniak i jej ekipie niegospodarność, ale wrocławska prokuratura nie przyznała mu racji. Z podobnie marnym skutkiem zarząd Kolei Dolnośląskich składał do legnickiej prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez swoich poprzedników. Po dwukrotnym umorzeniu śledztwa przez prokuraturę, Koleje Dolnośląskie same skierowały do sądu akt oskarżenia przeciwko byłym prezesom Tomaszowi S. i Mieczysławowi Cz. Zarzuciły im nadużycia udzielonych uprawnień, niedopełnienia obowiązków wynikających z kodeksu spółek handlowych i nienależytej staranności w zajmowaniu się sprawami majątkowymi. Szkodę, na jaką spółka została narażona, oszacowano na 1 milion 27 tysięcy złotych.
6 czerwca Sąd Okręgowy w Legnicy uniewinnił obu prezesów i nakazał Kolejom Dolnośląskim pokrycie kosztów postępowania. Spółka nie pogodziła się z przegraną. Skierowała apelację do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu i po raz drugi przegrała. W uzasadnieniu wyroku sąd podkreśla, że zachowanie prezesów nie wyczerpuje wszystkich znamion zarzucanego im czynu. W szczególności nie sposób w tym przypadku mówić o wyrządzeniu szkody majątkowej, co jest warunkiem koniecznym, aby zapadł wyrok skazujący. Sąd diametralnie różni się z oskarżycielem w ocenie ekonomicznego sensu decyzji, które podejmowali Tomasz S. i Mieczysław Cz. Zauważa, że “za stosunkowo niską cenę (…) Spółka (…) pozyskała po naprawie dwa wagony o bardzo wysokim standardzie technicznym.” Podczas procesu w Legnicy świadkowie podkreślali, ze ryflaki po modernizacji były jednymi z najnowocześniejszych wagonów osobowych eksploatowanych w Polsce. Mogły być ciągnięte przez lokomotywę lub autobus szynowy, spełniały warunki ochrony środowiska, remont podniósł komfort podróżowania i bezpieczeństwo pasażerów. W obu wagonach po raz pierwszy w Polsce zastosowano podciśnieniowe ubikacje wyłożone blachą chromoniklową, nadto zainstalowano dwustronne ogrzewanie a drzwi wejściowe były otwierane i zamykane silnikiem elektrycznym.
Sąd pisze: “Musi zatem budzić zdziwienie to, że autor apelacji widzi w takim stanie rzeczy nie zalety lecz wady (…) Apelujący nie może pogodzić się z faktem, że podróżni byliby użytkownikami tak komfortowych i bezpiecznych wagonów (…) Nasuwa to nieodparte wrażenie, że zdaniem apelującego osoby podróżujące koleją winny zadowalać się niskim komfortem podróżowania i mało bezpiecznymi warunkami jazdy, skoro podniesienie standardu obu przedmiotowych wagonów ocenia on aż tak negatywnie. Główny bowiem problem widzi w tym, że prace naprawcze wykroczyły (cyt.) „ poza zakres modernizacji wagonów w niezbędnym zakresie”.
FOT. KOLEJE DOLNOŚLĄSKIE
Shulecka była rzecznik KDe administrator infocolei pieje z zachwytu!