-Biegaczom trzeba trochę dokopać, bo inaczej nie będą nas lubili – przekonuje Mirosław Kopiński, dyrektor Zimowego Biegu Wulkanów w Grodźcu. O zbliżającej się trzeciej edycji najbardziej szalonej imprezy biegowej w Polsce na tydzień przed startem rozmawia Piotr Kanikowski.
Nie przesadzacie przypadkiem? Zima, mróz, a wy każecie ludziom brodzić w zamkowej fosie wypełnionej kawałkami lodu. To nie jest zbyt hardcorowe?
- Według mnie nie, bo najpierw wchodzą w tą fosę po kostki a dopiero pod koniec biegu, jakieś 200 albo 300 metrów przed metą, muszą zanurzyć się po pas. Jeździmy po świecie i widzimy, co to znaczy prawdziwy hard core. Sam startowałem w angielskim biegu Tough Guy, gdzie w styczniu zawodnicy ścigają się w dwa razy głębszej wodzie nie przez kilkanaście metrów, ale całe dwa kilometry. Rano ściął ją przymrozek, a gdy biegliśmy powietrze nie miało więcej niż 5 stopni Celsjusza. Grodziec naprawdę wygląda przy tym jak niewinna rozgrzewka. Realizujemy ułamek tego, z czym można się zetknąć na zagranicznych imprezach tego typu, bo nie chcemy przesadzić. Dostosowujemy trasę do możliwości biegaczy. Ale z drugiej strony im trzeba trochę dokopać, bo inaczej nie będą nas lubili.
To specyficzny rodzaj biegaczy, którzy mają frajdę, gdy się ich na trasie solidnie sponiewiera?
- Tak. Nie tylko oni. Przed letnią edycją Biegu Wulkanów zdarza nam się odbierać telefony od kijkarzy, dla których robimy latem marsz nordic walking, Zawsze proszą, żeby nie wyznaczać im trasy po mieście, bo chcą przeżyć coś ekstremalnego. Więc staramy się być ekstremali. Jednocześnie przygotowując każdą naszą imprezę nie zapominamy o bezpieczeństwie. Najbardziej trudne przeszkody są zlokalizowane tam, gdzie obok stoją karetki, a specjaliści są gotowi udzielić natychmiastowej pomocy.
Jak się robi „coś ekstremalnego”?
- Inspirację czerpiemy przede wszystkim z natury. Tak było z młynówką, w którą każemy wskakiwać zawodnikom podczas letniej edycji Wulkanów. Inne biegi mogą zbudować fajne przeszkody na płaskim terenie, ale kilometrowego błota nie da się wymyślić. My wykorzystaliśmy do zabawy gotowy kanał. Tak samo będzie w Grodźcu. I mam na myśli nie tylko fosę czy mury, które uczestnicy poprzedniej edycji już znają. Dzięki strażakom z Olszanicy odkryliśmy w lesie w pobliżu zamku fenomenalną nieczynną żwirownię, na której solidnie wymęczymy biegaczy w III Zimowym Biegu Wulkanów. Ocean piasku, w którym będą musieli brodzić, zrekompensuje niedostatek śniegu, gdyby zima nie dopisała, na co niestety się zanosi. Powinni przygotować się na dużo zbiegów i podbiegów po grząskim, sypkim podłożu.
Czego jeszcze biegacze mogą się spodziewać?
- Na trasie będzie dużo przeszkód ze słomy do sforsowania. Ciekaw jestem reakcji na konstrukcję z unoszących się opon, pod którymi trzeba się będzie przecisnąć się w ciasnej, klaustrofobicznej przestrzeni. Sam bieg obudowujemy mnóstwem dodatkowych atrakcji dla dzieci i dorosłych, dzięki czemu gwarantuję: uczestnicy zabawy nieprędko zapomną o tej sobocie. Fakt, że możemy organizować III Zimowy Bieg Wulkanów w miejscu tak szczególnym jak zamek Grodziec, traktujemy jako przywilej, ale też zobowiązanie. Malownicza okolica, bogata historia, mili ludzie. Staramy się zrobić imprezę, która będzie rarytasem, godnym tej lokalizacji. Stąd na przykład na dziedzińcu pojawi się Kram pod Wulkanem, gdzie kilkunastu lokalnych wystawców zaprezentuje gościom z Polski i zagranicy swoje produkty. Ściągamy grupy rekonstruktorów nawiązujące do dwóch epok: średniowiecza i czasów II wojny światowej. Ci drudzy improwizowanymi scenkami zilustrują wieczorne prelekcje na temat zagadek związanych z przeszłością zamku w Grodźcu. Będziemy go zwiedzać nocą z pochodniami, a co najmniej 120 osób zamierza spać w zamku. Z samej Warszawy zgłosiło się pół setki osób, by zarezerwować dla nich noclegi na Grodźcu. Uczestnicy poprzedniego Zimowego Biegu Wulkanów do dzisiaj wspominają ubiegłoroczny bal i zamkowe tańce. To w ich opinii była najlepsza około biegowa impreza, w jakiej uczestniczyli. Bardzo nas to cieszy.
Coś specjalnego szykuje podobno grupa MONAR?
- Poznaliśmy ich na Crossie Straceńców, który w Głogowie organizuje Jurek Górski. Był narkomanem, ale wyszedł z tego, zaczął się leczyć, a potem zdobył mistrzostwo świata w triathlonie. Pokazuje, jak wysiłek fizyczny pomaga zwalczyć słabość, uporać się z nałogami. Jest liderem grupy, która pomaga innym ludziom zerwać z uzależnieniem. W dużym składzie pojawią się na III Zimowym Biegu Wulkanów. Będą inicjować zabawy, kibicować, występować na scenie, ale też dzielić się swym doświadczeniem z osobami po przejściach, dlatego jeśli ktoś ma taki problem – zapraszamy 12 grudnia na zamek w Grodźcu. Być może będzie to dla was najważniejsze spotkanie w życiu. Mocno wspiera nas w tej profilaktycznej akcji wójt Zagrodna Tadeusz Szklarz, przekazując na niej środki z tzw. funduszu korkowego. W ogóle trudno nie docenić zaangażowania władz gminy i kasztelana zamku w przygotowania do tej imprezy. Świetnie nam się współpracuje.
W pierwszym Zimowym Biegu Wulkanów w Leszczynie wystartowało 150 osób, rok później na Grodźcu było 160, a w tym roku na liście startowej już figuruje ponad 300 nazwisk, a wśród nich biegacze z Białorusi, Słowacji, Czech. Chwyciło?
- Wyraźnie idzie do góry. Frekwencja nie jest jednak najważniejsza. Jasne, komercyjnie byłoby fajnie, gdyby do Grodźca przyjeżdżało po 500-800 biegaczy. Ale nam chodzi nie o masowość, ale o klimat. To ma być impreza, na której wszyscy będą się dobrze czuli.
A jak ktoś zabierze całą rodzinę, to dzieci nie będą się nudzić?
- Choć nie robimy zimowego biegu dla dzieci, zadbamy o nie ekstra. Przed startem pomęczymy je trochę przez godzinę na torze przeszkód, pobiegamy razem po zamku, postrzelamy z łuku, wciągniemy do zabawy. Będą też dla nich nagrody.
Potem pokibicują dorosłym.
- Bardzo liczymy na doping w wykonaniu dzieci i dorosłych. Zachęcamy mieszkańców gminy i szkoły do kibicowania.
Zapowiada się świetnie. Oby pogoda niczego nie popsuła. Tego rodzaju imprezy są chyba od niej mocno uzależnione?
- Ja uważam, że jesteśmy w ogóle niezależni od pogody.
Jak to nie? Wystarczy, że spadnie śnieg lub chwyci mróz, by znacząco zwiększyć trudność trasy?
- I w zasadzie o to nam chodzi. Jeśli jest pięknie, to jesteśmy zadowoleni. Jeśli jest deszcz lub śnieg, to jeszcze lepiej, bo biegacze dostaną bardziej po kości. Pogodę możemy mieć albo dobrą, albo bardzo dobrą. Nie ma innej możliwości.
Nie zapisałeś się jeszcze? Zrób to teraz na stronie www.biegwulkanow.pl. Tam znajdziesz też szczegóły na temat trasy, regulaminu, programu imprezy itd.
FOT. PIOTR KANIKOWSKI
Takie imprezy powinny być organizowane w zamkniętych obiektach miejskich – hale sportowe czy inne wielkie kluby rozrywkowe i nie tylko z powodu bezpieczeństwa sanitarno -epidemiologicznego zawodników, bo skoro mają też jakieś akcenty przeciwdziałania narkomanii to po co je robić w scenerii leśnych bajorek ?
Imprezę zabezpiecza pogotowie, a sanepid bada wodę w fosie i innych zastoiskach, w których bedą się moczyć zawodnicy ? Klimat się ociepla – to nie tylko malaria powiększa swój zasięg…