Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  kultura  >  Current Article

“5.0″ Magdy Drab jak sitcom o niewesołej przyszłości

Przez   /   11/01/2021  /   No Comments

W sobotę premierę miał drugi odcinek serialu teatralnego “5.0″ Magdy Drab w reżyserii Piotra Ratajczaka o przyszłości. Tym razem o przyszłości dość nieodległej, bo opowiedziana na scenie historia dzieje się w roku 2054. Śmiałem się bardzo. Ale wcale nie byłoby zabawnie, gdyby ta wizja się sprawdziła.

W „5.0” – a przynajmniej w tych dwóch odcinkach serialu Teatru Modrzejewskiej, które już znamy – Magda Drab podkopuje podwaliny trwającej od epoki oświecenia wiary w zdolność ziemskiej cywilizacji do samodoskonalenia się. Pokazuje, że samego postępu technicznego nie można traktować jako gwaranta lepszej przyszłości, bo w pozbawionym moralnych kompasów, oduczonym empatii oraz pragmatycznym aż do granic cynizmu społeczeństwie system będzie się koncentrował wyłącznie na udoskonalaniu narzędzi opresji i kontroli jednostek.

Pod wpływem opowiedzianych w spektaklu historii rozmywa się zwodniczy miraż powszechnej szczęśliwości, w który tak łatwo uwierzyć, gdy słyszy się o kolejnych naukowych odkryciach z dziedziny medycyny, astrofizyki czy robotyki. Świat z serialu Teatru Modrzejewskiej ma lekarstwa na raka, upowszechnił sztuczną inteligencję i inżynierię genetyczną, wysyła promy kosmiczne na Marsa, ale nie stał się przez to lepszy od tego, który znamy. Wizja Magdy Drab zakłada bowiem, że równolegle do technicznego postępu będzie następował proces dehumanizacji. Społeczeństwo zacznie od zminimalizowania kosztów utrzymania przy życiu wybrakowanych jednostek. Potem podbój kosmosu wykorzysta jako sposobność do odesłania z przeludnionej Ziemi na pewną śmierć milionów ludzi, dla których planeta stanie się za ciasna.

Kasandryczne przesłanie autorzy „5.0” równoważą humorem najwyższej próby. Serial skrzy się od żartów. Mnóstwo w nim figli, gier słownych, zabawnych dialogów, błyskotliwych bon motów, szlachetnego dystansu, autoironii. W scenografii, muzyce, kostiumach, grze aktorów jest stylowe przerysowanie, przez co budzą się we mnie skojarzenia z tandetnymi filmami science-fiction klasy C lub telewizyjnymi sitcomami. Dlatego myślę, jak wiele ten projekt traci w wersji online, bez spontanicznego śmiechu z widowni. Będę niecierpliwie czekał na przyjemność obejrzenia go na żywo.

W drugim odcinku Magda Drab i Gabriela Fabian grają 33-letnie „inwalidki genetyczne” – osobniki ludzkie, które z uwagi na fizyczne lub intelektualne defekty system przeznaczył na wegetację. Kipią w nich emocje. W kontrze do obu – rozdygotanych, neurotycznych, udręczonych – Katarzyna Dworak kreuje postać perfekcyjnie zaplanowanego, eleganckiego i powściągliwego emocjonalnie robota Marita4Extreme z inklinacjami do robienia z ludzi, na chłodno, sztuki konceptualnej. Na czym polega twist zastosowany przez realizatorów „5.0”? Pod koniec przedstawienia grany przez Katarzynę Dworak robot przypomina bufonowatą artystkę, podczas gdy kobiety z absurdalnymi tapirami na głowach, w niezgrabnych sukniach wyglądają wciąż jak nieudane laleczki Barbie, odrzuty z linii produkcyjnej.

„5.0” nie koncentruje się na przyszłości, bo jednocześnie jest zakamuflowaną krytyką teraźniejszości. Chyba równie wiele co z przewidywań futurologów Magda Drab czerpie z własnych socjologicznych obserwacji. W drugim odcinku serialu robi na przykład przytyk pod adresem „siedzioholików”, którzy nawet w rewolucyjnych okolicznościach nie potrafią się oderwać od swoich foteli i telewizorów. Mądrości, które wyprutym z emocji tonem powtarza robot Marita4Extreme, można wyczytać we współczesnych poradnikach i lifestylowych magazynach: „Nie trać środków i energii”, „Nie trać wiary”, „Wystawiaj buzię na słońce”. Rozmowa skazanych przez system na wegetację bohaterek spektaklu jest smutną kopią wielu internetowych czatów, w których emotikonami udajemy prawdziwe emocje.

Teatralny serial wyreżyserowany przez Piotra Ratajczaka jest eksperymentem, do którego być może nie doszłoby, gdyby nie pandemia. Na marginesie sobotniej premiery warto zauważyć, że lockdawn działa jak katalizator kreatywności. Wirus SARS CoV-2 narobił w kulturze sporo złego. Tu jednak wyszło mu dobrze. Bardzo dobrze.

Piotr Kanikowski

FOT. KAROL BUDREWICZ/ TEATR MODRZEJEWSKIEJ

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 1195 dni temu dnia 11/01/2021
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Styczeń 11, 2021 @ 2:51 pm
  • W dziale: kultura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

SONY DSC

“Kartoteka” Różewicza, odkodowana po 62 latach

Read More →