W wywiadzie dla tygodnika Wprost Herbert Wirth, prezes KGHM, otwarcie mówi o możliwości wrogiego przejęcia spółki przez jej rywali. Im bardziej niedoszacowany jest kurs Polskiej Miedzi, tym większe prawdopodobieństwo, że konkurencja skupi rozproszone udziały i zdobędzie większość na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Bezpieczeństwo strategicznych interesów państwa jest zagrożone, podobnie jak miejsca pracy w regionie legnickim.
Wrogie przejęcie oznacza przejęcie kontroli nad spółką wbrew woli zarządu i wiodącego akcjonariusza (w przypadku KGHM jest nim Skarb Państwa). Nowy właściciel powołuje własną radę nadzorczą, narzuca własny zarząd i zaczyna realizować własną strategię. Dążąc do maksymalizacji zysków, może na przykład zamknąć nierentowną kopalnię miedzi w Lubinie lub hutę w Legnicy, nie bacząc na społeczne skutki takich decyzji.
Obecnie do kontrolowania KGHM Skarbowi Państwa wystarcza niespełna 64 z 200 milionów akcji (31,79 proc.). Resztę udziałów (136 mln – 68,21 proc.) mają akcjonariusze z Polski, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji i innych państw. Wyprzedając w roku 2010 10 procent akcji ze swej puli, Skarb Państwa ryzykownie zmniejszył próg udziałów, które trzeba posiadać, aby na walnym odrzucić decyzje resortu i przeforsować własne.
Groźba wrogiego przejęcia KGHM stała się jeszcze bardziej realna, gdy notowania spółki spadły do poziomu 91 zł za akcję (kurs z 14 sierpnia). Prezes Herbert Wirth mówi we Wprost, że koncern może stać się obiektem wrogiego przejęcia. – Jesteśmy mocno niedoszacowani. Wycena KGHM na giełdzie jest o 30-40 proc. niższa niż porównywalnych spółek zagranicznych – uważa prezes.
- Pan prezes ma zawsze spóźniony zapłon – komentuje poseł Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. – To nie wynik braku inteligencji, bo o to pana Wirtha nie posądzam. Raczej przejaw koniunkturalnych zachowań wynikających z sytuacji politycznej.
Zbrzyzny zgadza się z Wirthem, że groźba wrogiego przejęcia jest realna.
- Wystarczy poczytać sprawozdania KGHM i zobaczyć, jak zmienia się struktura akcjonariatu. Potężną część udziałów, około jedną czwartą kapitału, dzierżą inwestorzy Ameryki Północnej. Na dobrą sprawę nic o nich nie wiemy – twierdzi poseł.
Ryszard Zbrzyzny wyobraża to sobie tak: kilka amerykańskich spółek lub funduszy posiada stosunkowo duże pakiety akcji (ale mniejsze niż 5 procent, by nie musieć się z nimi ujawniać na giełdzie). Za spółkami kryje się jeden właściciel, zainteresowany wrogim przejęciem. Korzystając z niskiej ceny KGHM skupuje akcje, a kiedy ma ich więcej niż 31,79 proc pojawia się na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, odkrywa karty i przejmuje kontrolę.
Dla światowych konkurentów Polskiej Miedzi teraz jest najlepszy moment, by przejąć ogromny majątek i wyeliminować rywala z rynku.
- Przy obecnej wycenie KGHM może mieć cały koncern za mniej niż 10 miliardów złotych – mówi Ryszard Zbrzyzny. – Tyle wystarczy, by przejąć nie tylko polskie kopalnie i huty, ale też zagraniczne projekty, w które według moich wyliczeń zainwestowano w ostatnich latach niewiele mniej niż 20 mln zł.
Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego ostrzegał przed wrogim przejęciem już 5 lat temu, gdy Skarb Państwa za 2 mld złotych pozbywał się 10 proc. swoich akcji KGHM.
Zabezpieczenie stanowiła zasada “złotej akcji”. Za rządów SLD KGHM dopisano do listy spółek strategicznych, w których Skarb Państwa nawet nie mając większości mógł blokować ważne decyzje. Ale kilka lat temu pod naciskiem Unii Europejskiej lubiński koncern został wykreślony z tego zestawu.
Ministerstwo Skarbu Państwa pracuje nad rozwiązaniami, które zabezpieczą KGHM przed wrogim przejęciem. Według Wprost, resort chce ustawowego prawa do weta w przypadku pojawienia się niepożądanego inwestora i wprowadzenia wymogu wcześniejszego ujawnienia jego strategicznych zamiarów. Do tej pory nie udało się jednak opracować stosowanych przepisów. Pozostaje obawa, czy rząd, Sejm i Senat będą szybsze od wrogich inwestorów.