Kraina
Loading...
Jesteś tutaj:  Home  >  wiadomości  >  Current Article

Moje… (77). Duchy

Przez   /   14/02/2014  /   No Comments

W ostatni wtorek minęło dokładnie 79 lat od dnia, w którym młodszy lejtant Andriej Michajłowicz Kaljużnyj zginął koło Chocianowa. Nie był nikim ważnym. Jego śmierć, choć okrutna, też nie była w tamtych czasach wyjątkiem. Dlaczego więc o nim piszę? Bo nawet jeśli nie pomnik w centrum Legnicy, to jednak jakąś pamięć Kaljużnemu jesteśmy winni.  

To było kilka lat temu, w Lubinie. Pijaczkowie zza ogrodzenia cmentarza łykali ślinę, gdy Vladymir wyjąwszy z reklamówki litr ruskiej wódki, niespiesznie rozlewał płyn do plastikowych kubków. Na brzegu mogiły Maria kroiła w grube plastry żółty ser i przywiezioną specjalnie ze Smoleńska kiełbasę: ciemną, krwistą, z grudami tłuszczu przywodzącymi na myśl rozgwieżdżone niebo.
W mogile wśród kilkudziesięciu innych ciał ? niektórych bezimiennych ? leżał jej ojciec, właśnie młodszy lejtnant Andriej Michajłowicz Kaljużnyj, dowódca czołgu. który 11 lutego 1945 roku spłonął kilkadziesiąt kilometrów od miasta. Miał 33 lata. Przed wojną pracował w Kuźnieckim Kombinacie Metalurgicznym ? Maria z dumą pokazywała ksero poszarpanej fotografii z tablicy przodowników pracy. Służył w marynarce, ale skoro Niemcy parli lądem, błyskawicznie przeszkolono go na dowódcę tanka, zapakowano w czołg i posłano na pierwszą linię frontu. Jak na nowicjusza miał sporo szczęścia: dotarł aż na Dolny Śląsk.
Po wojnie z dowództwa przyszedł szary druk, że zginął w miejscowości Weisieł w Germanii. Maria nosiła go razem z innymi papierami w zdobnej w noworoczne motywy reklamówce, obok kiełbasy, sera i wódki. Miała też tam zawiadomienie z moskiewskiego przedstawicielstwa Czerwonego Krzyża, że znaleziono grób jej ojca, właśnie tu, w Lubinie. Całą dobę jechali z Vladymirem ze Smoleńska do lejtnanta Kaljuźnego.
-Bud` zdarow ? przemawiali do niego czule, jakby nadal żył i kładli obok nagrobka wódkę z zakąską. Ja, pan Marian, pan Wojtek ? wszyscy dostaliśmy do rąk kubki. Biesiadowaliśmy z duchami. I przez chwilę sami otarliśmy się o śmierć, bo mocny, przypominający bimber alkohol zapierał dech, miażdżył mięśnie i kości.
- Kuszajtie ? szturchała mnie Maria i wciskała do ręki pajdę chleba z kiełbasą. Odgryzłem półczwartą tłustych gwiazd.
Potem Wojtek Wiszniowski, którego poprosiłem na przewodnika, rozkładał poniemieckie mapy i pokazywał ów legendarny Weisieł. Opowiadał o zakleszczonej pomiędzy radzieckimi wojskami niemieckiej Dywizji Spadochronowo-Desantowej SS Herman Gering. O tym jak w lutym 1945 roku posuwała się brukowaną szosą w kierunku Polkowic, próbując przebić się na zachód i wyrwać z pułapki. Czołg lejtnanta Kaljużnego musiał stanąć im na drodze.
Szarą sienną pana Mariana pojechaliśmy szukać tego miejsca. Wchodziliśmy do przydrożnych barów, gadaliśmy z autochtonami, obwąchiwaliśmy wieś po wsi, aż w końcu bezzębny rumcajs na rowerze wskazał nam kasztanową aleję. Na jej końcu była kaplica i kilka żołnierskich grobów.
- Do roku pięćdziesiątego stały tam dwa czołgi. Ja byłem za mały, ale wiara chodziła je rozmontowywać ? opowiadał rumcajs.
- Wot, my naszli ? westchnęła wtedy Maria, a Vladymir wyciągnął z reklamówki napoczętą flaszkę, dając sygnał do biesiady. Podchodziliśmy bliżej po kruchych, pękających pod stopami gałązkach. A za naszymi plecami z całego lasu schodziły się duchy. Duchy, które moi rodacy wspominają dziś z obojętnością, niechęcią lub nienawiścią.

Piotr Kanikowski

PS: Nowy numer 24Tygodnika Legnica Lubin już jest dostępny. Pytajcie o nas w swoich miastach.

 

 

    Drukuj       Email
  • Publikowany: 3723 dni temu dnia 14/02/2014
  • Przez:
  • Ostatnio modyfikowany: Luty 14, 2014 @ 7:50 am
  • W dziale: wiadomości

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.


* Wymagany

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>

You might also like...

rog

Sąd aresztował sprawcę wypadku w Rogoźniku

Read More →